Śmierć, narodziny, miłość…
wszystko wydarza się w takim zwykłym dniu…
takim jak dzisiaj, wczoraj lub jutro.
Wydawać by się mogło, że będą przed tym jakieś fanfary,
będą biły dzwony…zanim się wydarzy.
A to przychodzi w takim zwykłym dniu.
I zadziwia mnie to i jednocześnie przynosi spokój.
Kocham, raduje się, rozpaczam, umieram…w zwykłym dniu.
Odejdę i niewielu to zauważy,
będę szczęśliwa i też niewielu to zauważy.
Życie biegnie sobie jak biegło, wychodzi słońce,
przychodzi burza, przychodzi noc, nastaje dzień.
Tak po prostu.
