Musiałam, po prostu musiałam,
bo ciało mnie poprowadziło,
bo piosenka sama wskoczyła,
nie szukałam ani jej, ani tańca.
Bóg wie lepiej,
nie jest małostkowy i w dupie ma co wypada.
Wiem, ludzie powiedzą, ta wariatka tańczy w żałobie.
I ja też mam to w dupie…jak Tatko we mnie,
który porusza mym ciałem…który Życiem we mnie jest.
I zrobiło się lepiej i mam siłę, żeby zadzwonić do taty,
nie martw się mamo, przypilnujemy, aby wziął leki na czas.

Jestem taka zmęczona.
Ale życie toczy się dalej, włosy potrzebują fryzjera,
paznokcie lakieru, sukienka żelazka.
Idę, mamo, bo Ty mnie nauczyłaś,
nie ma usprawiedliwienia dla zaniedbania,
dla folgowania sobie, dla łatwego odpuszczania.
Otaczający mnie świat potrzebuje piękna
i nic nie zawinił, że mi się wydarzyło.
I nie, nie jest łatwo, ale nie ma usprawiedliwienia.
Dziękuję mamo za styl, za klasę,
za siłę, za punktualność, za te części kobiecości,
które od Ciebie z radością przyjęłam,
a sobie dziękuję za te, które są tylko moje.
Więc układam włosy, maluję usta czerwoną szminką,
a za uchem kładę odrobinę perfum.
Idę w kolejny dzień.

fot,Internet

Kwitną me ulubione kwiaty, kochany, piwonie i irysy.
Trochę mi smutno, bo kolejne lato,
a Ty mi ich nie przyniosłeś, nie zerwałeś z ogrodu.

Tak jak Ty pragnę…
i porzucam smutek i udrękę, pragnę włożyć letnią sukienkę…
poczuć wiatr we włosach, gdy idziemy razem za rękę…

Nie chcę widzieć tych wszystkich głodnych męskich spojrzeń,
pragnę wiedzieć, że nie odważają się zbyt długo patrzeć…
bo Ty trzymasz mnie za rękę.

Jak ten kangurek schowany w kieszonce
Tatusia Boga skaczę kwantowo.
Podtrzymywana Jego miłością, radosną i czystą,
wciąż głębiej i głębiej w miłości…poszerzam się.
I ta miłość w naszym ludzkim rozumieniu
mogłaby się czasem wydawać przeciwieństwem.
Rozpacz, smutek, wkurw, nieufność…
a wszystko jest właśnie nią w przebraniu,
jest drogą do jeszcze większej ekspansji…mojego serca.

Jak ten kangurek…
bezpieczna, całkowicie zaopiekowana w kieszonce Tatusia
…zmieniam częstotliwość.
Najpierw wystawiam tylko głowę, rozglądam się niepewnie…
ale tak…jednak jestem gdzie indziej, to już inna rzeczywistość.

Jak ten kangurek w twej ciepłej kieszonce
doświadczam Życia z tobą, przy tobie i ty we mnie Tatku.
Stare, ważne rzeczy stają się mniej ważne, inne istotne mniej istotne,
wystarcza prawdziwa zmiana perspektywy,
puzzle wskakują na swoje miejsce i nagle układanka jest cała.

Ale…ależ tak…wiem…czekają kolejne układanki,
których elementy rozsypały się pod stołem.
Czekają na to, aby je podnieść…i zobaczyć pełen obraz.
Takie fascynujące.
Po prostu Żyćko.
Żyćko z Tobą, Tatku…
to prawdziwa przygoda.

Ja…wybrałam inaczej…
mimo że mi zakazałaś.
Znalazłam w sobie siłę, aby zaprzeczyć temu
czego uczyłaś mnie…o miłości.
Poszłam…moją Drogą…
i nie zawrócę z niej.
I tak mi przykro i wczoraj i dzisiaj, ale rozumiem.
Ja wybieram codziennie od nowa, jak potrafię, na ile się poszerzę.
Tak bardzo chciałam Ci opowiedzieć,
że nie ma w życiu niczego piękniejszego ponad miłość.
Tak bardzo chciałam tego również dla Ciebie.

Do mnie przyszła późno,
ale za to jaka piękna, jaka delikatna,
jak cudownie dzwoni dzwoneczkami we mnie.
Tak bardzo chciałam móc ci opowiedzieć…
o jej dźwięku w Sercu.
Z tego powodu jest mi smutno.
To co z sobą zabiorę stąd, to właśnie ona, miłość, nic więcej.
I niczego więcej nie pragnę zabierać.
Bez niej nic nie jest wystarczająco wartościowe,
a z nią wartości nabiera wszystko.

fot.facebook