Gdy ufam miłości we mnie…

I tak sobie jestem…

I Wszechświat zawsze ma plan…

I jak mówi Filip Cembala „poniechujaj pytań, a odpowiedzi przyjdą”…

I one przychodzą…w zwykłym dniu, gdy zmęczona wielogodzinną pracą padam na łóżko. One po prostu są…gdy sobie pozwalam je przyjąć…

po prostu w zwykłej obecności, w tu i teraz.

I pojawiła się myśl…dlaczego zaufanie? Czemu mi to ciągle pokazujesz Życie?
Czego nie widzę?

Już przeczuwałam…jaka jest odpowiedź.

I znów niby banał, to jednak najciemniej pod latarnią.

Bo nie do końca ufasz samej sobie…swojemu sercu…prawdzie Twojej duszy. 

Czasem jeszcze zupełnie niepotrzebnie szukałam na zewnątrz, słuchałam czyjejś prawdy…czyjaś czasem jeszcze…wydawała mi się mocniejsza, może bardziej doświadczona. 

Dziś…już tego nie wybieram,

dziś…cudze nie jest lepsze….
dziś…cudze nie jest już moje.

Ja wiem…że współzależność…to nie miłość.

Kocham…gdy jestem suwerenna. Kocham…gdy nie biorę odpowiedzialności za czyny drugiego człowieka…natomiast mogę je zrozumieć…i nie oceniać.

A tak łatwo się zlać…

I tak często to niby świadczy o miłości.

Kocham…gdy nie udaję, gdy nie jestem sprytna. Gdy we własnej wolności robię przestrzeń na drugą, cudowną osobę, która doda do mojego życia, a ja dodam do jej. 

I gdy w tym wszystkim czuję się nadal wolna i…lekka. 

Gdy wybieram i mogę ekspandować we wszystkim czego dziś albo jutro zapragnę.

Tak łatwo…miłością nazywać wspólne ścieranie się, ranienie, niezdecydowanie, udawanie, te wszystkie matrixowe hocki-klocki, czyli wszystko to, gdzie braknie uśmiechu, ciepła, radości, zwykłości.

Moja miłość jest prosta, tak znaczy tak, nie znaczy nie.

I czy mam potwierdzić, czy zaprzeczyć, zawsze będzie to zgodne z prawdą.

I nie każdy potrafi prawdę przyjąć. Mnie czasem długo zajmuje i czasem muszę najpierw się cholernie zmęczyć.

No bo jak to tak po prostu?

Jak się tak narobię, to tak, to wtedy to ma wartość?

Może…

…a może to tylko…program.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *