„I niech będą sobie wszyscy mądrzy ze swoimi rozumami, a ja ze swoją miłością niech sobie będę głupi…”
To ciekawe, gdy tak Życie sobie żyję i w nim pojawiały się już lata, a nawet dekady wcześniej…jakieś znaki chyba, coś co tak utkwiło we mnie…na przykład ten cytat Marka Hłaski, który jest we mnie od zawsze…albo gdy byłam małą dziewczynką komunikat dobiegający z dworcowego głośnika: ”pociąg z Tłuszcza wjeżdża na peron drugi”…
I to zawsze miało znaczenie, które dopiero odkrywałam później, gdy to wyłoniło się po drodze. I jak Marek Hłasko, wolę hasać sobie z miłością, taką jaka jest, czym jest, a czym nie jest, spełniona czy niespełniona…przyzwalam…jej po prostu być. Nie mam potrzeby jej zmieniać, pojawiła się to jest, niech żyje we mnie.
Niech po prostu żyje, jak wszystko wtedy, w tej małej dziewczynce z warkoczami i błękitnymi kokardami, która biegała po peronach i wiadukcie przyglądając się przyjeżdżającym i odjeżdżającym pociągom, biegła na wiadukt, bo właśnie nadjeżdżała lokomotywa (tak, żyłam w czasach, gdy jeszcze jeździły lokomotywy) i największą frajdą było stać na wiadukcie kiedy od dymu nie było nic widać. A jesienią w pobliskim parku zbierała kasztany, zrywała stokrotki, na 1 maja wycinała i przyklejała gołąbki do szyby 😋. Życie się pięknie żyło, w Tu i Teraz, no może za wyjątkiem tych chwil, kiedy zrozumiałam dlaczego moje warkocze nie będą sterczały tak jak te Pippi Langstrumpf.
Zachwyca mnie ta zwykłość życia, ten codzienny dzień, ci ludzie (o mój ulubiony jazzowy utwór…muszę lecieć zatańczyć).
Dobrze już jestem. Tak więc ci ludzie, te budynki, te drzewa, które mijam codziennie, ta miłość, która już też jest ze mną codziennie…widzę w tym wartość, czuję w tym wartość. Dobrze mi w tym, gdy jestem w tym rozgoszczona.
Lubię to kim jestem, lubię to jaka jestem, lubię to moje zwykłe najzwyklejsze życie, gdzie nie potrzeba wielkich gestów, bo wystarczą te codzienne…

fot.internet