Zawsze chodzi o miłość.
I zawsze te dwa bieguny doświadczeń.
Gdy cierpię, to odpycham. Zawsze tak robimy.
Wyszłam z pracy na moją łąkę, na szczęście słońce trochę wyjrzało.
I podbiega jeden piesek, mały, rudy i krzyczy na mnie.
Gdy tak na mnie krzyczysz, mówię, boję się już ciebie pogłaskać…choć chcę.
Dwadzieścia kroków dalej, podbiega drugi, biszkoptowy,
ostrożnie zbliża się do samej dłoni, najpierw obwąchuje, ocenia,
a po chwili nadstawia główkę i patrzy na mnie pięknymi, brązowymi ślepkami.
Łagodny, cichy, spokojny. W swym zwierzęcym życiu doświadczał już wiele miłości.
Ufa.
Głaszczę go, pieszczę główkę,
daję miłość i otrzymuję miłość i zaufanie.
I widzę w tych scenach również nasze,
ludzkie bieguny zachowań, również moje własne.
A gdy wracam do domu, czeka na mnie moja Drużyna Pierścienia,
chodzą za mną teraz krok w krok, pilnują w milczeniu.
Tak.
Zawsze i wszystkim nam, wszystkim stworzeniom chodzi o miłość i zaufanie.
Tylko ich pragnienie wyrażamy w różny sposób.
Bo z miłości jesteśmy i tylko do niej pragniemy wrócić.
Bo w duszy…pamiętam ją i bez niej nic, ale to nic mnie nie nasyci.