Strach nie musi zniknąć, aby pojawiła się odwaga.
Nie wszystko musi być idealne, aby zacząć naprawdę żyć.
W każdym momencie mojego życia, JESTEM, to jest właśnie Życie.
Nie będzie nigdy idealnego momentu, idealnych warunków, sytuacji, ludzi.
Mnie chodzi o to, aby w każdym „szarym” dniu oddychać
w pełni otwartym sercem.
Aby mieć je otwarte na Życie, na siebie, na innych.
I nie wyrzucam sobie też, że może za mało, zbyt płochliwie, nie w pełni.
Nie przeskoczę tego, jaka jestem w danym tu i teraz,
i inni nie przeskoczą też.
Dana chwila jest taka jaka jest.
Każda czegoś uczy, coś mówi.

Idziesz chodnikiem, patrzysz na trawnik,
i ty zobaczysz kwiaty i zieloną, wiosenną trawę,
a ktoś idący obok, psie kupy i śmieci.
W każdym momencie jesteśmy po prostu sobą.
W każdym nowym tu i teraz mogę też wybierać.
I lubię wybierać, i lubię te zmiany, które moje wybory przynoszą.
Ale lubię też ten mój rdzeń, niezmienny, który pozwala mi w życiu,
we mnie, w innych ludziach, widzieć to, co ładne, a nie gówniane.
Rdzeń, który jest ciekawy, lubi eksplorować, odkrywać Życie.
Ostatecznie – tak, nawet po trudnych potyczkach, urazach,
zranieniu, widzę i nie mam ochoty rozciupkiwać.
Bo po co inaczej?
To nie znaczy, że nie boli. Boli, pozwalam bólowi być.
Zawsze…wybieram.
Ostatecznie i tak wolę przesuwać suwak w górę, czy to dotyczy mnie samej,
czy innych ludzi. To mój wybór.
To jest moje życie.
A gdy zza rogu wygląda mój cień, to ja mówię:
o! cześć stary kumplu, to ty jeszcze tu jesteś?
Pójdźmy na kawę, pogadajmy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *