Bycie a bywanie…

Gdybym była w stanie zgodzić się na bywanie…
to zapewne byłabym już dzisiaj, już wczoraj
najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Mogłabym to mieć od lat,
i od wczoraj i od dzisiaj i od jutra.

Gdybym potrafiła wmówić memu Sercu,
że jest to ok, że mi to wystarczy, że to w porządku…

Gdybym potrafiła siebie samą zakłamać,
że nie zasługuję na więcej, gdybym potrafiła uwierzyć,
że dzięki temu ekspanduję w miłości,
poznam jej pełny smak, zapach, dotknę jej istoty…
to bym się zgodziła.

Ale nie wierzę. 

Bo moje serce reaguje bólem, który jest konfliktem we mnie.
Czuję ten konflikt pomiędzy Sercem a umysłem. 

Serce nie krzyczy i nie walczy.
Ono jest po prostu sobą, ono wie, czego pragnie.
Serce jest smutne, gdy nie wierzę w siebie i miłość. 

Bywanie jest chwilowym zaspokojeniem,
strzałem dopaminy, nie ma nic wspólnego z przepływem,
obecnością i ekspansją miłości w Sercu.
Bywanie…jest podszyte lękiem, chęcią ucieczki,
brakiem zgody.

Stąd ten konflikt.
Wtedy, gdy otrzymuję tylko bywanie.
Serce wyraźnie komunikuje mi, że to nie jest dla mnie.
Nie umiem go przekonać. Wiem, że to mi się nie uda.
I nawet nie śmiałabym próbować.
Wiem, że gdybym śmiała zgodzić się na mniej,
to Ono wypięłoby się na mnie…
i ponownie zamknęło. 

Ono lubi się rozgaszczać i poszerzać,
a nie być w przedpokoju i zamykać buzię na kłódkę. 

Przestrzeń w której, jak się okazuje, nie ma dla niego miejsca
w centralnym miejscu domu…

nie jest jego…domem. 

Chodź moje Serce…usiądziemy w salonie przy kominku…
gdzie wesoło, spokojnie i niezmiennie…pali się dla nas ogień.
Tylko tam Cię zabieram. Tylko tego dla Ciebie chcę.
Tylko z tym prezentem śmiem do Ciebie przyjść. 

fot.Internet

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *