Nie cenię braku, cenię obecność.
To w niej wyraża się miłość,
to w niej rozkwita i ekspanduje…
i Miłość i ja i My.
Nie ma My bez obecności…
i to w każdej jej postaci.
Moja miłość to obecność,
to trzymanie przestrzeni,
to czas…jeżeli go potrzebujesz…
albo jeżeli ja potrzebuję.
Wszystko jednak…ma swoje granice.
Nauczyłeś mnie swego znikania…
znikania bez słowa wyjaśnienia.
To przeciwieństwo.
Poeta napisał, że nie możesz oczekiwać bez dawania.
W punkt.
Czyli rozumie…czyli doskonale wie…co daje.
Wie?
Szacunek, granice…w punkt.
Ale tylko w jedną stronę.
W drugą już nie trzeba.
Rozgaszczam się w tej niewygodzie…niewygodnych emocjach, ocenach, personalnym odbiorze wszystkiego przez wszystkich.
Skąd podejrzenie…że to o Tobie? Nie znasz siebie, czy znasz?
Pozwalam każdemu mieć swoją ścieżkę albo inaczej, nie obchodzą mnie cudze, bo to nie moje, chyba że czyjaś chce się z moją skrzyżować, aby potem stać się wspólną. To wtedy jest to jak najbardziej moja sprawa.
Inaczej, cytując mojego ulubionego poetę poezji współczesnej Adama S.: mam wyjebane.
Twoja jest jaką wybierasz.
Jeżeli myślałeś, że zmienisz mnie pod siebie,
to przykro mi, ale nie jestem plasteliną.
Nie cenisz…więc tym bardziej niczego dla mnie nie masz i łatwo zapomnisz. A i ja nie mam w tej sytuacji powodu zostawać.
Sama wybieram jak żyję.
Każdy ma ulubioną zupę i przyprawia ją według uznania.
Przyprawiam swoją po swojemu.
A jeżeli uważasz, że twoja jest smaczniejsza od mojej,
to cóż, kwestia smaku.
Ktoś mnie zapytał:
Czy myślisz, że mogłaś się, aż tak pomylić?
Nie wiem. Może mogłam.
A może się wcale nie pomyliłam.
Nie zdążyłam się przekonać.
Więc niech zostanie i tak.
Bez słowa wyjaśnień zdecydowałeś za nas…
nie zawracając sobie mną głowy.
Ale ja też byłam…też czułam.
I również jestem ważna. Nie tylko Ty.
Już wystarczy…pragnę zachować to,
co było jakością.
Nie chcę widzieć i doświadczać tego,
co zwykle się dzieje,
bo to nie jest przyprawa do mojej zupy,
z tego co było dobre, robi się…najgorsze zło,
zaczyna się szczypanie, umniejszanie.
Już i tak jest mi smutno,
nie potrzebne mi jeszcze to rozczarowanie.
Obwinianie i pretensje…
zatem zerknęłam jeszcze…
bo może ja nie zauważyłam na wyświetlaczu nieodebranego połączenia, po tym jak zdecydowałeś za nas.
Może nie było mnie w domu,
a Ty w dobie smartfonów nie miałeś przy sobie karteczki i długopisu,
aby zostawić mi wiadomość, że byłeś, ale mnie nie zastałeś…
Że SŁOWA dotrzymałeś.
Ale takie tam pierdoły…dotrzymywanie słowa
…kto dziś to robi…kto na tym polega.
Cóż…ja, bo żyłam jeszcze w PRL-u,
starej daty jestem.
Lubię tak, jak to było kiedyś. Bo to nie traci na aktualności.
Może tak właśnie było.
Nie miałeś na czym zapisać wiadomości.
O swojej obecności…
dla mnie.
Kocham ❤️…choć to widocznie było za mało.
