Te wszystkie dary Ziemi

Widzę to tak, że najpierw w moim Życiu
dobierałam się z programów,
czyli na tzw. nieświadomce.
I nie mam na myśli tylko związków miłości,
również przyjaciół, klientów, etc. 

Najpierw przywali z grubej rury,
aby było bardziej widoczne.
I tu to już kto tam w co wierzy,
czy z karmy, czy z dzieciństwa,
następuje doładowanie wzorców,
tych ciężkich,
poczutych aż do szpiku kości,
abym o nich pamiętała, gdy pójdę dalej
…w Życie.
A będę pamiętać, bo pali jak cholera,
gdy tylko zostanie obudzone
z drzemki. 

Te wzorce będą potem, po latach szczekać we mnie,
gdy zewnętrzne (ale tak naprawdę wewnętrzne)
okoliczności zmuszą mnie, abym na nie spojrzała,
ale już świadomie.
Może tak to jest skonstruowane,
żeby doładować w dzieciństwie,
gdy chłoniemy jak gąbka, bezrefleksyjnie.
Abym potem wybrała…kim z tym jestem, czy to prawda,
czy to naprawdę moje albo…czy dalej to wybieram?
A może jednak mogę wybrać inaczej? 

Czuję, że zawsze chodziło tylko
o doświadczanie obu biegunów.

Mogę to zignorować, udać,
że tego we mnie nie ma, że to nie ja,
to inni, to okoliczności takie złośliwe. 

Jednak…to zawsze byłam ja, 

i dobrałam się z innymi podobnymi
do mnie pod względem wzorców
albo lekcji do wzięcia.
To wszystko się tak ładnie układa, pracuje jak koła zębate.
Gładko, idealnie, jak z płatka się wydarza.
Aby wziąć lekcje, aby rzucić światło
na to, co we mnie, co noszę
…a przecież mam uwolnić. 

Tylko po to. Aby uwolnić.

Tym dłużej trwa i tym boleśniejsze lekcje,
im większy opór temu stawiam.

To może trwać tak przez całe życie.
Nawet tylko jeden temat, powtarzać się od nowa i od nowa. 

Gdy stawię temu czoło, to mogę iść dalej.
Czy to z tymi samymi ludźmi, bądź nie. To już zależy.

Mój były mąż powiedział, że gdy ktoś go pyta o życie,
to on zawsze mówi, że tylko jedna rzecz mu się nie udała…małżeństwo.

Ja natomiast powiedziałam mu wprost,
że nie, że właśnie się udało.
Dlaczego miałabym widzieć to inaczej?
Ono przecież doskonale spełniło swoje zadanie.
Jest syn, a my wzięliśmy swoje wszystkie przewidziane lekcje,
te dobre i naprawdę kiepskie, doświadczyliśmy hollywoodzkiego myślenia,
potem jego rozpadu, braku zrozumienia, widzenia siebie,
bezkrytycznego przywiązania, gdy wszystko przestało działać.

Kto ile z tego wziął, to już indywidualna sprawa.
Wziął tyle, na ile potrafił.
Nie ma lepiej, czy gorzej. 

Ja dokonałam wyboru świadomie, nie na orangutanka,
w złości i pretensjach. Wiedziałam, że wspólna droga dobiegła końca.
Rozjechały się potrzeby, jakości, cele. 

I to też jest w porządku.

I możemy się nadal przyjaźnić.

Bo to co najważniejsze, to to, że kto powiedział,
że związki muszą być na całe życie, na żyli długo i szczęśliwie.

Myślę, że tak to jest. To są takie etykiety tylko.
Idziemy z innymi dłużej lub krócej, bo zawsze to było potrzebne,
ważne z jakiegoś powodu. Zawsze.

Nigdy nie wiem, czy będzie z tego wielkie love,
(ale ważne, że nie hollywoodzkie!), bo to nie istnieje, jak dla mnie.
Ale zawsze jest ten potencjał, byle autentycznie i szczerze…
to już wygrałam. 

I to jest piękne. 

Gdybym wiedziała, jak się skończy,
to czy bym w to weszła i wzięła swoją lekcję? 

Nie sądzę.

Teraz co najważniejsze dla mnie,
jeżeli wyciągnęłam lekcję, to jaką? Taką, która pociągnie mnie w dół?
Czy wprost przeciwnie?

Może tylko czasem idziemy wspólnie przez chwilę, bardziej lub mniej. 

To i tak wezmę z tego to,
co najpiękniejsze, autentyczne, podziękuję
i ucałuję w swoim wnętrzu na drogę.
I docenię…
niezależnie od tego czy mnie wyginało,
czy przez chwilę leżałam na dziewiątej chmurce.

Jednak w pewnym momencie,
gdy już co się miało oczyścić, to się oczyściło,
to mogę już odcinać kupony w obszarze, który wzięłam pod lupę.
Wzięłam, bo byłam zmuszona, inaczej bym się nie ruszyła, kto by chciał. 

Ale, co najważniejsze…gdy diament oszlifowany,
mogę cieszyć nim oko
i radować się i doceniać jego piękno. 

I to się naprawdę wydarza.

Doświadczam tego.

Potem z pewnością będę musiała wziąć się za inne diamenty,
może rubiny, może topazy…ale już wiem jak je szlifować.

Ostatecznie to zawsze ja muszę wiedzieć czego chcę,
dokąd zmierzam i…co najważniejsze…
czego chcę doświadczyć. (…)

fot.facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *