A miłość po prostu sobie…jest


Życie, praca, rozmowy, spotkania z przyjaciółmi…
a miłość sobie jest.
I lubię tę jej obecność we mnie. Lubię czuć, że ona tam jest.
Bo przynajmniej nie czuję już tej tęsknoty za nią,
którą odczuwałam w każdym dniu przez lata.
Zrozumiałam, że nie ważne jest to czy spełniona czy nie,
ważne aby ją czuć, aby jej doświadczać.
To jest moje. Ja mam tak. Jak mają inni?…nie wiem
i w sumie nie obchodzi mnie to, bo to nie moje.
Ja chcę pozostawać wierna własnemu blue printowi,
a on jest taki właśnie.

Projektuję kuchnię…a miłość sobie jest…
Wkładam czarną sukienkę, choć wolę kolory…a miłość sobie jest…
Jem lody w mojej włoskiej lodziarni, którą otworzyli mi pod samym domem,
jakby specjalnie dla mnie…a miłość sobie jest…
Odmóżdżam się oglądając Kojaka…a miłość sobie jest…
Myślę o Tobie…czasem nawet źle…a miłość sobie jest…
Planuję budżet na kolejne dwa miesiące…a miłość sobie jest…
Pracuję, podaję słówka do powtarzania,
sześcioletni Miłoszek uśmiecha się po drugiej stronie stolika,
nagle podchodzi, przytula się do mnie i tak pozostajemy…
„lepiej powtarza mi się słówka, gdy przytulam się do Pani” – mówi…
i to jest takie naturalne…a miłość po prostu sobie we mnie jest.
I nie wiem skąd to mam, nie wiem dlaczego tak,
ale kocham czuć miłość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *