…a Miłość mówi nie, nie, Kochana, zanim pójdziesz w tą przestrzeń, której pragniesz,
która jest istotą Życia, masz coś jeszcze do zrobienia.
Tyle razy Wszechświat dawał Ci szansę, jak długo będziesz uciekać?
Ile jeszcze sytuacji, na jak wiele wymyślnych sposobów Wszechświat, Miłość,
ma ci jeszcze chcieć pomóc?
Bo wiesz, Kochana, wszystko jest po to, aby ci pomóc. Rozumiesz?
Nie, Miłości, nie chcę tam wracać, to tak boli…
Kochana, nie ma innej drogi, jak tylko ta…przez doświadczenie – mówi Miłość.
Miej otwarte serce, a przeprowadzę Cię, obiecuję, że nie zranisz stóp
idąc po rozżarzonych węglach.
Tak, Miłości, nigdy już nie popełnię tego błędu…nie zamknę serca.
Wiesz…gdy zamykasz serce, pozostaje tylko ego, nie widzisz pełni doświadczenia,
które było dla ciebie darem, choć przyszło w przebraniu bólu.
Ego tworzy konflikt, widzi dwa bieguny, ale walczy, aby doświadczać tylko jednego z nich. Miłość obejmuje i przyjmuje wszystko, jest światłem które nikogo, ani niczego nie wyklucza.
I przyszedł mężczyzna…i mądry i piękny i czuły, Miłość zadbała, aby nie był to byle kto.
Imię Jego jest również imieniem całego rodu męskiego…i w sposób najmniej bolesny…
jak potrafił…otworzył ranę porzucenia.
Uderzyło…bo serce było tak bardzo otwarte, jak nigdy dotąd jeszcze…
Uderzyło…jednak inaczej.
Bo była przy tym Miłość, był kochający Wszechświat i dodał odwagi i wiary,
że dzieje się coś wielkiego, coś pięknego.
I teraz wreszcie mogłam stanąć z raną porzucenia twarzą w twarz.
Czym jesteś? Dlaczego? Skąd się wzięłaś?
Byłam z tobą od samego początku, od chwili twojego poczęcia,
poczęcia w braku miłości wzajemnej, gdzie nie było nawet wtedy,
bezpieczeństwa, czułości, miłości…było porzucenie.
Potem wciąż się pojawiałam…zawodziły przyjaciółki…zdradził mąż…
ponownie zdradzili rodzice…
Czego miałam się nauczyć?
Jak nie porzucać samej siebie…nie żyć tak, jak oni żyli. Jak zawsze stać przy sobie.
Wiesz, Kochana, na przykład zdrada, ona może zaistnieć tylko wówczas,
gdy Ty sama w jakiś sposób siebie najpierw zdradzisz, nigdy inaczej.
Inne dusze odbiją po prostu to, na co sama wyraziłaś zgodę.
Możesz już tej zgody nawet nie pamiętać albo jej sobie nie uświadamiać,
ale pamięć komórkowa pamięta i działa z precyzją…póki nie zdecydujesz inaczej.
Urodzenie cię nie definiuje, jest okazją do uzdrowienia tego z czym przyszłaś na świat. Jak drogowskaz pokazuje, którym śladem iść.
Co jakiś czas, jak w grze w podchody, zostawia ślady, wskazówki. I ty musisz je dostrzec. Gdy nie widzisz, Wszechświat, Miłość uderzy mocno, bo tak bardzo chce twojego uzdrowienia. Dlatego trudne lekcje to nie żadna kara, a Miłość w przebraniu…
jej wszechogarniające matczyne łono.
Pojawiają się Dusze, które tak jak Ty, potrzebują uzdrowienia, często nawet o tym nie wiedząc. Wszechświat, Miłość, wiedzą i krzyżują ich ścieżki, aby dać im szansę…na uzdrowienie.
Na przyjęcie Życia.
Na narodzenie się na nowo.
Zdarza się to w zwykły dzień, ze zwykłymi ludźmi i bez wydumanych frymuśności,
jak mawiał Gilbert do Ani z Zielonego Wzgórza.
Jeżeli staną z otwartym sercem do konfrontacji…ze swoim bólem…ze swoimi ranami, stratami, jeżeli tylko odważą się nie odwrócić wzroku…to ścieżka każdego z nich zostanie oczyszczona i pobłogosławiona.
Czyż nie cudownie? – zapytała Miłość.
Czy to naprawdę aż takie proste?
Stałam i nie odwracałam wzroku, Miłości
…czy już jestem gotowa?
Wyjdź do świata i…sprawdź…sprawdź i sprawdzaj, Kochana
…bo wszystko przychodzi przez doświadczenie.
