Wiem, po co tu przyszłam…
Do końca dni…kalkulować…czym jest miłość…
Każdego dnia, jesienią, zimą, latem i wiosną odkrywać ją w sobie, świecie i ludziach.
Sprawdzać wszystkie jej kolory, desenie, zapachy i zasięg…
tak…aby kiedyś tam móc powiedzieć:
popatrz, Tatku, mam cały kajet, odrabiałam lekcje. Ale proszę, nie wysyłaj już mnie tam więcej….do tej szkoły z internatem.
Było tam nawet pięknie…i ludzie piękni…ale dziwni…mają serca,
ale ich nie lubią i potrafią nawet je upodlić, kochają, ale nie chcą kochać…chcą być blisko, ale wciąż zwiększają dystans, chcą patrzeć w oczy, ale odwracają wzrok.
…tam nie da się żyć…bez Ciebie, Tatku.
A tymczasem przyjdzie wiosna…jabłonie i wiśnie obsypią się kwieciem, tym cudownie pachnącym i którego płatki lekko unoszą się na wietrze…
ptaki rozśpiewają się zgodnie, jak cudowna para idąca z lekkością za rękę…
Słońce o poranku mrugnie do mnie…i szepnie:
wszystko w porządku…popatrz wiosna! I serce twoje znów zakwitnie…znów podniesie wzrok…ja codziennie wstaję o świcie…i ty też, Aniu, wstaniesz…jak zawsze…
A ja powiem…dobrze…rozumiem, bo przecież wszystko już Jest i wydarza się lepiej, niż to mogę sobie wyobrazić.

Przytulam i kocham ❤️