Gdy całe lata temu…
cierpiałam z „miłości”, gdy jak tsunami zmyło mnie…ludzkie ego…zdeptało serce i duszę…w takiej pełnej i niewyobrażalnej pogardzie dla jakości, które w sobie miałam…
Pamiętam…pamiętam to cierpienie…czasem jego echo…wraca do mnie jeszcze…
Jednak dziś rozumiem czym było…z czego wynikał ten ból, ściskający serce jak w imadle.
I nie chodzi nawet o to, co ja w sobie miałam i kim zawsze byłam, a czego on nie miał i kim nie był. Dwa różne światy, które nigdy nie powinny były się zejść.
Zawsze przerażał mnie…dosłownie przerażał ludzki brak empatii,
to zimno…
ta bezwzględność, jak zaślepienie. Bo tak, myślę, że tym to właśnie jest, brakiem możliwości widzenia duszą.
Ja zawsze czułam…po co tu przyszłam. Aby zdołać stanąć sama dla siebie i sama przed sobą naga w prawdzie. Aby się odważyć…aby nie zwiać…
Nie uciekam…wiem, że tam czeka mnie prawdziwa wolność i radość.
I miłość.
I to się dzieje…coraz więcej prawdy odkrywam i jestem
w tym coraz bardziej wolna.
Wolna dla siebie i dla innych dusz. Bo jeżeli ja mogę, to i oni, jeżeli oni mogą, to i ja.
I to jest piękne.
Ale jaka jest ta różnica?
Wtedy…cierpiałam.
Cierpiałam tak niewyobrażalny ból. Ten ból musiał taki być, bo tak wielkie było moje ego. To właśnie TO bolało, nic innego. Boli tak cholernie, gdy…odpadają iluzje.
A ego jest iluzją.
Jednak jestem wdzięczna sobie, bo przyłożyłam się wtedy, przeżyłam wszystko od A do Z, bez taryfy ulgowej,
choć czasem wydawało mi się, że nie przeżyję kolejnego dnia, że Dusza się zawinie (wtedy jeszcze nie rozumiałam do końca, że to ona właśnie mi to zgotowała).
Wtedy zobaczyłam, co jest co
…i dlatego dzisiaj mogę mieć w sobie spokój i miłość. Bo rozumiem, czym miłość jest, a czym nie jest.
I skąd wynikało to cierpienie.
Nie z…miłości.
Teraz…gdy wiem, czym jest Miłość, czuję po prostu…smutek.
Smutek…gdy nie mogę się podzielić tym, co we mnie.
Ale też…rozumiem.
Że tak to po prostu jest.
I dalej mam i pozwalam mojemu Sercu
…mieć miłość w sobie.

Edit: I właśnie teraz, gdy opublikowałam post, napisała do mnie z życzeniami urodzinowymi właśnie ta Dusza, która wtedy wywołała to moje cierpienie, choć wolę powiedzieć, ten mój wzrost.
I każde z nas już gdzie indziej i drogi już wspólne nie będą, to to właśnie co się przed chwilą wydarzyło, jest piękne.
Życie jest piękne.