Całe moje dorosłe życie…pragnęłam…obdarzyć miłością.
I to się stało…i to jest.
Jest we mnie…trwa…i pozwalam temu istnieć.
Czy jest coś piękniejszego od obdarzania miłością?
Jedna Dusza potrzebuje, pragnie obdarzać miłością…
a druga pragnie tą miłością być…obdarzona.
I to jest…dzieje się…intencje pięknie się dogrywają.
Każdy w końcu ma to…
co jest jego najprawdziwszym pragnieniem.
I szłam, a z góry na mnie świeciło słońce. Pamiętam.
Pamiętam to pytanie we mnie…które się pojawiło…
Tatku, dlaczego jestem szczęśliwa…
skąd we mnie tyle radości, dlaczego nie potrzebuję,
nie myślę nawet o tym…
że nie usłyszałam tego samego.
Tego samego…kocham Cię?
I długo byłam sobie z tym pytaniem we mnie.
I wcale nie szukałam, ani domagałam się odpowiedzi.
Odpowiedź sama przyszła…
gdy byłam gotowa i otwarta na jej przyjęcie.
Bo po prostu…gdy miłość jest we mnie, pozwalam jej być…
to nie potrzebuję niczego więcej.
Bo zawsze tęskniłam…za istnieniem tego uczucia we mnie.
Za obdarzaniem.
I to właśnie pragnienie stało się, wydarzyło, marzenie spełniło.
Bo zawsze wydarza się to…kim jestem.
Nic innego nie może się wydarzyć.
Teraz pojawiła się ekspansja, która nie ujawniła się od razu.
Aby poszerzać się w miłości jeszcze bardziej,
jeszcze dalej…sięgnąć szczytu…
tak aby w tej miłości…rozpuścić się?
Tak, chyba tak.
Na pewno poczuję…na pewno będzie mi ukazane…
na pewno dalsza droga się wyłoni.
Ciekawe. Bardzo ciekawe, ale ciekawe…
Kocham ❤️
