Cisza-szacunek, cisza-miłość. Tym jest moja cisza.
W swojej ciszy mam zgodę na wybory, swoje i innych,
nic nie muszę, i nikt nic nie musi.
Natomiast możesz chcieć, ja mogę chcieć…mogę…wybierać.
Zawsze możemy wybrać.
Moja cisza…to zgoda, to brak niepotrzebnej walki, to szacunek do tego,
co niesie Życie oraz jego…piękno.
Dawno wyrosłam z dziewczynki, która szuka wrażeń, tatusia, rycerza,
a może nawet nigdy nimi nie byłam.
Interesuje mnie świadome partnerstwo i poszerzanie się w miłości.
Chcę tylko tego, kto chce mnie, wybieram tylko tego, kto wybiera mnie.
Więc jeśli odchodzisz, nie gonię. Jakaż miałaby tu być tajemnica?
Zawsze chodzi o to, aby dwie Dusze wybrały spotkać się na moście.
Takie proste.
Kocham moją ciszę, w niej słyszę Boga we mnie 💗

☕🌞
Najlepiej nam…w stroju ninja
Skoro ja przyjmuję nie tylko jasność, ale i ujowy cień,
to tak samo pragnę być przyjęta z moim ujowym cieniem…w całości.
To jest dla mnie…miłość.
To jest dla mnie ekspansja, to jest dla mnie rozwój…
to jest dla mnie Żyćko we dwoje. Takie proste.
Mój partner trzyma w dłoniach lustro, w którym mogę się przejrzeć,
dla mnie, a ja w swych dłoniach trzymam lustro…dla niego…z miłości.
Ale pamiętajmy, lustro odbija nie tylko gorsze i co WE MNIE do uzdrowienia, ale i to,
co w każdym z nas przepiękne .🥰
Naprawdę nikt nie potrafi opisać w tak zabawny sposób tych prawd życia, jak Matt. Uwielbiam czytać, tak dla relaksu, tak dla popuszczenia gumy w majtach.
„A Chrystus idzie przez piekło i mówi – „Czy jesteś gotowy wejść do światła?
– Nie, jeszcze nie. Wciąż tlę się w płomieniach swojej własnej przemądrzałej racji. 😁
Więc Chrystus odchodzi i wraca po jakimś czasie – Czy teraz jesteś gotowy wejść do światła?
O tym jest ta metafora. Chrystus przechodzi przez ogień piekielny nienaruszony, ponieważ samo-osądzanie i przemądrzałe przekonanie o własnej racji nie jest w stanie dotknąć wibracji istoty, która jest chroniona energią samo-świadomości oraz odpowiedzialności za siebie.
Ponieważ Chrystus idzie przez życie, mówiąc – Ukochany/ukochana…pozwól mi uzdrowić twój ból…a jeśli coś się we mnie pojawi, dziękuję za pokazanie mi co jest moje. Dziękuję, że pokazujesz mi to, co należy do mnie. Dziękuję za pokazanie mi światła mojej duszy poprzez dobro, które widzę w tobie, a jeżeli jest we mnie cokolwiek, co chce być wypolerowane, naciśnij mi teraz guzik. I zrób to dobrze…Porusz moje emocje.
A Życie mówi – W porządku…I…powiedzmy, że jesteś w uświęconym związku…jesteś ze swoją ukochaną/ukochanym. Wracasz do domu – Och o tylu rzeczach muszę jej powiedzieć. I w samym środku twojej najintymniejszej opowieści, Życie powiada – No dobrze, to teraz sprawimy, że twoja partnerka/partner zacznie ziewać. 😊
Więc kiedy wyrzucasz z siebie te wszystkie rzeczy, o których chcesz jej opowiedzieć na temat tego, czemu życie jest przeciwko tobie i pytasz – Kochanie, no i co o tym myślisz?
– Coo? O czym mówiłeś?
😊
Oto mistrzostwo świata w naciskaniu guzików.
Ten twój partner jest prawie jak nindża, co?
Nie zdajesz sobie sprawy, bo jesteś zbyt zajęty opowiadaniem. Nie uświadamiasz sobie tego, że Życie…no wiesz…że twoja partnerka zakłada właśnie kostium nindża. Szykuje się, wcisnąć ci guzik.
A ty nawet nie widzisz, jak to nadchodzi, nawet nie widzisz, że się zbliża.
O, a to zabawna myśl…nawet nie jesteś w stanie sobie wyobrazić jak nieprawdopodobnie doskonały może być dosłownie każdy, gdy ty potrzebujesz uzdrowienia i wyzwolenia emocji. Kiedy musisz zostać uzdrowiony, a twoje emocje mają być uruchomione. Życie przemieni każdego w cokolwiek, czego tylko potrzebujesz, żebyś tylko poczuł to, co jest w tobie
😉
Piłka – ku… – w grze!
I wcale tego nie lekceważę ani nie umniejszam, bo to jest naprawdę poważne…to jest bolesne. Świat będzie naciskał ci emocjonalne guziki. Polityka będzie uruchamiała twoje emocje. To może być każda rzecz. I zrobi się naprawdę poważnie, naprawdę ciężko i może być bardzo intensywnie. Więc nawet gdy przechodzisz przez ciemną noc duszy…kiedy przez to przechodzisz…to nie jest doświadczenie w rodzaju – Ha, ha, ha, uruchomiły się we mnie emocje, to było niezłe, kochanie. To nie to. To jest ciemna noc duszy.(…) Więc niezależnie w jakim jesteśmy miejscu – czy staramy się odkryć, jak tu być najlepszym partnerem dla swoich ukochanych, czy tylko próbujemy zrozumieć, jak być zestrojonym, bardziej świadomym i odpowiedzialnym a mniej krytycznym, czy też jesteśmy pożerani żywcem przez szaleństwo nieświadomości…proces wygląda tak… – CO CZUJESZ?
Co czujesz? Jak to opiszesz? Zapomnij na moment kto to w tobie „włączył”. Kiedy tylko uświadomisz sobie, co odczuwasz…przyczyna, która to wywołała…znika. Gdy twoja uwaga przestaje obwiniać i przenosi się z obwiniania na odpowiedzialność za siebie, w tym momencie wybaczyłeś tej osobie bez wypowiadania słów. Tym właśnie jest wybaczenie. Darowaniem i uwolnieniem ludzi, którzy zwrócili twoją uwagę na uzdrowienie znajdujące się w zasięgu ręki. „1
I tak się dzięki sobie wzajemnie uzdrawiamy, służymy i rozwijamy.
A najbardziej w miłosnych związkach.
Ten Tatko to szczwany lis 😁…taka łyżka dziegciu w beczce miodu.
Czyż nie pięknie?
Ależ tak!
❤

fot.Internet
To jest właśnie takie…
Mam w sobie zachłanność…
zachłanność na piękno tego Życia,
piękno jakie przewidział dla nas Bóg.
Ja już nie umiem inaczej.
Gdy spojrzę poza ego własne oraz tej drugiej duszy,
to widzę nasze rdzenie, w których jest ta boska Iskra, która dla mnie jest jedyną prawdą o nas.
Widzisz mnie taką, jaką jestem dzisiaj.
Taką, która na tyle na ile do dzisiaj zdołała odkryć własną iskrę,
spojrzeć poza własne ego, i widzącą w nas wszystkich tyle boskości
na ile zdołała się poszerzyć.
Droga na tej Ziemi długa i ja wiem, że do końca dni będziemy się poszerzać, a po drodze pragnę cieszyć się tym, co już w sobie mam
i z tego miejsca żyć, kochać i ekspandować.
Ja nie potrzebuję patrzeć już wstecz, rozpamiętywać ran, które były.
Nie poprzez odcięcie, bo wtedy zawsze wrócą,
a przez zrozumienie ich i uwolnienie.
To uwolnienie nie jest ani zaprzeczeniem, ani wyparciem, jest świadomością, że to zawsze ja 'wybierałam’, podświadomie…
i ludzi i to co od nich popłynęło. Dlatego mogę iść i nie obwiniać. I to jest dla mnie prawdziwa wolność.
Po drodze i tak będzie shit, nie miej złudzeń. Zabraknie go tylko wtedy, gdy już w pełni przejawimy nasz ukryty rdzeń, przysłonięty egolcem. Shit jest z ego…zawsze.
Ja tak to widzę. I nie musi nikt mnie rozumieć. I te „miłości” są z ego,
a prawdziwa miłość jest cicha, jest widzeniem spoza ego.
I ok, że nie przejawiamy jej jeszcze w pełni, a tylko na tyle, ile jest Boga w nas, który się przez nas przejawia. A przejawia się, gdy patrzę sercem, gdy transformuję to, nad czym ego się wymądrza.
Nie wiem wszystkiego, wiem zaledwie ułamek Życia.
Ale Ty też. I ja to w sobie akceptuję. To moja wolność.
I nie, nie musimy się kochać, ale to co dla mnie jest wartością, to szacunek. Szacunek do Drogi drugiego człowieka. Bo tak, ja nie chodzę w niczyich butach, a Ty nie chodziłeś w moich. Dla mnie szacunek to nieocenianie. I staram się tego nie robić, bo po co.
Ocena i tak mówi tylko o nas samych,
a nic o drugim człowieku.