Gdyby wszystkim chodziło o ru…nie, to wszyscy chodzilibyśmy pijani ze szczęścia jak bąki.
Ale Ty wiesz i ja wiem, że to nieprawda.
To po tym dobrym piep…niu nie mogłabym się oderwać od ciebie. A jednak mogę. I ty możesz. Bo nie o piep…nie chodzi.
Jak już się nacieszysz tym ru…, to wtedy przyjdź i wreszcie…zostań… Janie Serce, nie uciekaj skoro świt.
Ja tu jestem…z moim Sercem …ale najpierw dla siebie…
Tylko wiesz, do dobrego się nie namawia, a ja nie jestem jarmarcznym handlarzem, który oferuje tymczasowe zabawki i przyjemności.
A ty jesteś prawdziwym Sobą, gdy jesteś, czy przyszedłeś na odpust? Jesteś paziem, czy Kingiem? Jakieś bielmo mi na oczy padło, czy wręcz przeciwnie, potrafię dobrze widzieć poza maskami?
A Miłość i tak…po krótszej czy dłuższej chwili… serdecznie się śmieje. I ze mnie i z Ciebie.
Miłość…to nie tolerancja wszystkich Twoich wybryków. Tak jak kocham Ciebie, to tak samo kocham Siebie. Bo gdybym nie kochała siebie, nie mogłabym obdarzyć miłością nikogo innego. Masz jak w banku. Nie możesz dać czegoś, czego nie masz. Z pustego i Salomon nie naleje. Nie mając w sobie i dla siebie, nie obdarzam miłością, a brakiem, desperacką potrzebą, uzależnieniem, to jakieś zaćmienie albo obsesja, potrzeba udowodnienia racji albo innych bzdur…nie Miłość. I Ty dobrze to wiesz.
A Miłość i tak…po krótszej czy dłuższej chwili… serdecznie się śmieje. I ze mnie i z Ciebie.
Wracam do moich zajęć, książek, obecności dla Siebie. A Ty, Kochany albo tam bzykaj na potęgę albo rób, co chcesz. Ja odpalam czerwony głośniczek i słucham jazzu i po prostu JESTEM, bo co moje i dla mnie, to mnie znajdzie, a co nigdy nie było moje, to tego nie zatrzymam.
❤️
P.S. Jan Serce to piękna, odważna postać… wierzył…i w końcu miał. To czego miał odwagę całe życie…pragnąć. I ja wierzę, więc wiem, że to już dla mnie jest. I wiele znajduję również w sobie z Janka Serce. I dobrze mi z tym jak diabli.
I tak sobie jestem, Kitka zaszczepiona, dziewczyny ostrzyżone i świeżutkie jak te makrelki. I po drodze już od rana tyle miłości nas spotkało. Trzydzieści rąk do głaskania, caaaalutka szkolna klasa plus nauczycielka, która również kocha sznaucerki. Dziewczynom o mało ogonki nie odpadły ze szczęścia, a ja poczułam…a co tam, najwyżej spóźnimy się do fryca. Miłość nie szuka przecież najlepszego momentu, każdy dla niej jest odpowiedni i całuj Ją w nos.
I tak sobie jestem i tak sobie…balansuję…
pomiędzy miłością a ochroną mego Serca.
I tak się przyglądam, jak męskie i żeńskie rozmawiają we mnie, jak jedno i drugie wykłada swoje argumenty, jak jedno i drugie…chce mieć rację.
– bo miłość… – ale nie za wszelką cenę – ale bo powiedział… – dupa tam! Powiedział powiedział, ale nie zrobił – ale bo tylko miłość jest ważna – tak? A on kocha? Spójrz jak się zachowuje – ale każdy jest inny, każdy ma swoje – Dupa tam! Ty też masz. I co, też się tak zachowujesz? – No ale powiedzmy, że to rozumiem – Rozumiesz, ok. A on ciebie rozumie, widzi, bierze twoje uczucia pod uwagę? A może tylko czubek własnego nosa? – ale miłość… – Miłość, miłość! Czyś ty się upiła? Od kiedy miłość rani? Od kiedy, gdy jest miłość, to dostajesz kamykami? Kamyk za kamyczkiem, kamyk za kamyczkiem, kamyk za kamyczkiem – ale…miłość – ach ta twoja mentalność komandosa. Miłość jest radosna, rozgwieżdżona, uśmiechnięta i rośnie – no przecież rośnie – rośnie, rośnie…ale tylko w tobie chyba – ale…miłość – Dupa tam! Przekonaj mnie, bo na razie mnie nie przekonałaś – ale do miłości nie da się przekonać, ona po prostu jest. – I co ci po niej? – Może nie jest po coś. Może nigdy nie była. Jest. A gdy jest we mnie…to czuję, że dobrze, że tam jest. W moim sercu – Jesteś niereformowalna. – No.