Za mało w tym nas, dziennych, prawdziwych i zwykłych.
Za wiele metafor i paraleli, szczególnie paraleli. 

Pogubiła się istota rzeczy, jakby ta istota była mniej ważna.
Zgubiła się albo nie dostała nawet miejsca…proza. 

Proza…która Życiem jest.

A ja kocham prozę. Zawsze kochałam.

…lekki bałagan w domu najczęściej,
bo dla mnie ważniejsza od sprzątania dusza jest, 

…brudne felgi, bo dla mnie ważniejsze,
że koła się kręcą i alfka wiezie mnie tam, gdzie chcę. 

…kanapka z resztki chleba, bo zapomniałam,
że mleko na naleśniki skwaśniało. 

…niedobrany strój do pracy, bo znów się zaczytałam do drugiej w nocy
i wstałam najpóźniej, jak się da, tyle aby się nie spóźnić.

…twoje zmęczenie, bo pracowałeś w sobotę,
a mimo wszystko przyjechałeś.

…brak świec w sypialni, bo ważniejsze, że w niej oboje jesteśmy,
w ramionach swych i serce przy sercu.
A nie jak te paralele równoległe, biegnące blisko siebie,
ale nigdy nie spotykające się w jednym wspólnym wszechświecie.

Ja kocham prozę.
I tylko na niej mi zależy.
Nie może być poezji w życiu bez prozy, zabrakłoby drugiego bieguna. 

Ci co są ze mną blisko, często mówią:
dzwonię, sprawdzić czy żyjesz, bo ty nie dzwonisz.
Oni wiedzą , że nie dlatego, że ich nie cenię,
tylko dlatego, że kocham świat mojej duszy…i eksploruję ją,
by piękniejszą prozę żyć, w prawdziwej Obecności.
Prozę moją…dla mnie…i dla ludzi z którymi przychodzi mi doświadczać.
Oni wiedzą, że będę dla nich nawet, gdy zadzwonią w nocy,
będę…naprawdę…obecna dla nich.

Życie moje…dwa bieguny,
od dawniejszego najgorszego dna po transcendencję.
A ja jestem głodna prozy. Zawsze ta proza życia była moim celem.
O niej śnię. Aby w swej możliwie najpełniejszej Obecności jej doświadczać.

O różnych formach obecności…wielosmakowo.
I o programach vel wirkach, wszczepach na ciałach subtelnych,
którymi nie jesteśmy i wywalaniu ich…bo to nie nasze.
Warto po prostu zwrócić tym, od których dostałam.

fot.facebook

Jam Jest

Coś dziwnie ta moja Dusza cicho siedzi, coś nie nadaje…
dała mi wolne, czy co 😋?
Już prędzej szykuje jakiś gruby kaliber 🤨…ta moja kochana…Cholera.
Skorzystam więc, póki mogę…
zrobię sobie na kolację placuszki ziemniaczane z cukrem…
bo Jam Jest Anka kartoflanka…cóż…nie wyprę się ziemniaczków
…i dobrze mi z tym 😛.

🌙✨

Ja to w sobie przeżyłam,
ja sobie na to pozwoliłam…

Ostatecznie zawsze chodzi o nas samych.
O to kim ja jestem i jaka jestem…w każdym doświadczeniu.

Nawet gdy kocham kogoś, niezależnie od wydarzeń zewnętrznych,
zawsze chodzi o to, co ja w samej sobie urzeczywistniam, doświadczam.
Nic nie przyjdzie do mnie z zewnątrz, nigdy.
Nigdy nie doświadczę czegoś, czego nie mam w środku.
Nie przyjdzie tak po prostu i nie powie, proszę, jestem.
To…wielkie…złudzenie. 

I ja sobie pozwoliłam, pozwoliłam sobie czuć miłość,
po prostu ją do siebie przyjęłam. Bo ona była przy mnie zawsze.
Nie mówię już, że nie mam. Bo mam w sobie, czuję ją wyraźnie, w tu i teraz.
Ona jest mną. Nie ma co czekać, aż przyjdzie ktoś z zewnątrz i mi da.
To się tak nie dzieje. 

Jeżeli z zewnątrz nie przychodzi, to tylko dlatego, że wierzę w brak.
Wszystko wydarza się najpierw wewnątrz mnie, poprzez moje otwarcie,
moje przyjęcie, moją świadomość, moje czucie.
Zewnętrzne jest tylko odbiciem, odbija to, co w środku.
Więc łatwo zobaczyć też error w sobie, bardzo łatwo. 

Wiem przecież, kim jestem i wiem nie od dziś, że mogę mieć wszystko,
stworzyć wszystko z Siebie. 

Wszystko, co zależy ode mnie i dotyczy mnie. 

Jeżeli chodzi o związki, to też mogę mieć wszystko, ale oczywiście nie z każdym.
To jest to, o czym zawsze pamiętam. Jest wolna wola,
i nigdy nie wolno mi jej naruszać.

Bo moją naturą jest radość, miłość, kochanie Życia. ☀️

fot.Internet