Ścieżka

Moja ścieżka, moja droga…

może się komuś przyda…

Moje wewnętrzne blaski i moje cienie…

Może rozpozna w nich…również siebie…swój obecny, przeszły lub przyszły moment, in security, bądź słońce…

Lubię…iść z innymi duszami…tak obok siebie…lubię gdy pokazują mi w lustrze…mnie samą i lubię być lustrem, służyć tym którzy idą obok mnie, bez agendy.

Nie ma dla mnie przypadków, przypadkowych luster, przyjaciół, wrogów.
Nie ma winnych, ‚oprawców i katów’. Nie ma też przypadkowych czułych kochanków, serc pełnych zrozumienia i obecności…tego że jestem widziana, kochana, mam miejsce.

Zawsze…te cudowne dwa bieguny doświadczeń, każdy z nich cenny, potrzebny, budzący. 

Dzięki nim widzę, w którym miejscu jestem na mojej ścieżce, co ucieleśnione, a co jeszcze w czarnej dolinie, zamknięte w worku z tabaką.

Gdzie już patrzę i widzę samą siebie odważnie, a gdzie ślepa jeszcze lub z maską na twarzy, 

a często pod nią jeszcze kominiarka. Może nawet kolorowa i stylowa, ale jednak…

Czasem trwa…i czasem potrzebuję kolejnych luster, kolejnego pstryczka w nos…

od Życia. 

I mam w tym zgodę…na siebie.

Nigdzie nie pędzę…mogę przecież dać sobie…czas. 

Bo nauczyłam się, że wszystko jest…kiedy ma być. I nauczyłam się…czasem po prostu stać w miejscu…zrobić krok w tył…lub zejść z obranej drogi. Wtedy rzeczywiście lepiej widać…co we mnie…co dla mnie…co o mnie.

I to dla mnie…w porządku…pozwalam temu przepływać, bez oceny…ale w zrozumieniu. Zrozumieniu będącym na ten moment we mnie i dla mnie możliwym, dostępnym.

Wiem…że nie jestem zrobiona i ukończona…i wiem, że nie będę do końca moich dni. 

fot.facebook

🎬

Lubię Patricka. Nie wiem, coś w sobie miał. Jeżeli chodzi o urodę, to może niekoniecznie.
Myślę, że to esencja. 

Z wywiadów można „coś tam” przeczytać miedzy wierszami. Jednak esencja jest w oczach. I on je miał…takie jak trzeba, jak lubię…łagodne, ciepłe.

Są aktorzy i Aktorzy. Ci co grają technicznie i ci co grają naprawdę sobą. Z Patrickiem to jak z Clintem Eastwoodem i jego brudnym Harrym…bosko.

Kurde…tak ciężko do końca pozbyć się tego Hollywoodu z siebie 😛.
A zresztą…odpierwiastkuję się od siebie.

Dirty Dancing to dobry film.
I z wszystkich hollywoodzkich produkcji, które robią wodę z mózgu, to wybieram właśnie ten.

I jeszcze Angielski pacjent z Ralphem Finnsem i jego brytyjskim akcentem.

Dziwny jest ten…świat

Czasem się dziwię…

Że istnieje taka narracja, że tak chodzi baardzo o tego ku..sa do tyłka, bądź pusy.

Owszem…o to też…nie powiem, że nie…no bo nie po to Tatko tak się pięknie nastwarzał 😋…no ale…bez przesady.

Bez esencji, bez świadomości, bez duszy, bez tożsamości…hmmm…bez jakości 

To mogą sobie mieć…

dla mentalnych małych dziewczynek, desperatek, etc.

I w tym dzisiejszym świecie tak bardzo wszystko wokół tego tyłka się kręci. 

A to jest tak nudne…tak nijakie…aż ziewać się chce.

Realy??? 

Mężczyzno, (mówię do Mężczyzny, nie chłopca, psikacza…psiknę tam, psiknę tu…)

Czy naprawdę myślisz,

że nie masz nic więcej kobiecie do zaoferowania?

…albo że tyle wystarczy?

Realy?

Tak czasem czytam i niejednokrotnie oczy przecieram, a i nawet przerażenie nierzadko ogarnie. Ten dzisiejszy kontent o relacjach damsko-męskich jest jakiś od czapy. Jakby celowo tworzony, aby kobiety i mężczyzn jeszcze bardziej odsunąć od siebie. I serio…nie wiem, który jest gorszy, ten dla kobiet, czy ten dla mężczyzn.

Kobieta: jestem boginią, mam wygląd, paznokcie, mini, cycki, zrobiłam usta, mam też kut.sa w centrum głowy, od rana do nocy o niczym innym nie myślę, nie mam pasji, celów…a teraz chciej mnie, chciej…nie chcesz? To pierdolony narcyz był. Tyle. Ja jestem królową. Niczego ze sobą nie zrobię, poszukam kolejnego.

Mężczyzna: umiem gotować, posprzątać, mam kumpli, z którymi pogadamy sobie o tych głupich babkach, co z którą i jak, potem każdy pójdzie do swoich pustych mieszkań, które sam ogarnia, więc po co mu kobieta (jakby od tego była), jest git,

a nawet gitarka…

Ach tyle radości, jestem wolny, pójdę na siłkę i zrobię klatę (tylko po co? Dla kobiety-nie, żeby upolować grubego zwierza-nie…ewentualnie zwierzaka w weekend)…

To wszystko się kupy nie trzyma…to musi wreszcie…pierd..nąć.

Jesteśmy dla siebie nawzajem. Tak to Tatko zaprojektował.

I ja w to nie mam potrzeby ingerować i udawać, że wiem lepiej niż On. 

Nie mam potrzeby. Natury i tak nie da się przechytrzyć.
Na szczęście.

fot.facebook