Dla Ciebie…kochany
Tatku, pokaż mi…co masz dla mnie w Candy shopie.
Czy kocham, czy cierpię, czy dupa, czy happy happy, czy mnie Życie wygina, głaszcze, przetarga, czy utuli.
Stań na przeciwko siebie
I zapytaj się…czemu moja dusza właśnie tę osobę wybrała? Co we mnie…chce?
Ja zapytałam…
Czemu, choć rozum temu przeczy, choć mogę żyć bez niego, to…
Czy to miłość…czy ego?
Czy to miłość…czy desperacja?
Czy jest o co kruszyć kopię?
Ja nie kruszę, za to codziennie spotykam się ze sobą.
Ja po prostu Jestem.
Ja po prostu…kocham.
Niczego nie odwołam, nie okłamię siebie, ani Ciebie. I nie będę się już powtarzać, ani przekonywać.
Ta miłość po prostu jest.
Nie było jej dane?
To nie musi być spełniona.
Kocham.
I pozwalam jej być. Moje serce wie.
Twoje…kochany…może przecież mieć swoją prawdę.
Ja jestem jeszcze szczęśliwsza, niż byłam całe życie moje…
pokochałam…sercem…nie ego i tyłkiem…czego nigdy wcześniej nie było. Nie mogło być…bo mnie nie było…u siebie.
Teraz…Jestem.
Słyszę to, co chcę usłyszeć albo co jestem w stanie przyjąć. Dobrze wiesz, że tak to właśnie jest.
Kochasz…czy karmisz ego?
Ja wybieram kochać.

Kocham ❤️
Gdy tak idę…moją drogą
Kolejny dzień mojego Życia…
Wyszłam dzisiaj z pracy, wprost na skąpaną w słońcu łąkę, która rozpościera się obok mojego gabinetu.
Czułam, że jest mi tak dobrze….bo pracowałam, to co lubię…. z kim lubię i ile lubię.
I to mi nie spadło z nieba, o nie, ale wiedziałam czego chcę, dlatego jest.
Szłam sobie tak bez pośpiechu, będąc tylko w tu i teraz…a moje plany, marzenia…są…ale tu i teraz jest ważne i lubię w nim być, żyć je.
Idąc tak i patrząc na świat…nagle poczułam się jakoś inaczej…jakby unosiła mnie jakaś fala, obejmowała, niosła. Przy tym czułam ogromne otwarcie serca, jakby poszerzało się, aby przyjąć więcej, więcej tego co mnie tak przygarniało, przenikało…
Pomyślałam o moim Życiu, takim jakie było dawniej.
I o tym jaką ja byłam dawniej.
Zapewne przyszło to nie bez przyczyny.
Bo poczułam, że tak kocham to…kim jestem dzisiaj. Jak to dobrze, że jestem sobą…i już zawsze sobą, i jaka to ulga i radość…nie musieć inaczej…nie musieć udawać.
Już niczego.
Tak przytuliłam tę moją kolejną, nową tożsamość i poczułam…lubię Cię, cenię Cię…choć na sto procent jeszcze kilka miesięcy temu nie potrafiłabym tak do końca i szczerze.
Na myśl przyszedł mi też czas sprzed dekady, byłam wtedy na warsztatach, gdzie wciąż szukałam siebie, jak to ja, wciąż z tą cebulą w głowie, po lepiej i więcej jakości we mnie.
I mężczyzna, którego tam spotkałam…tak na chwilkę…choć nie ma przypadków. Chodziło o to, co ja wtedy poczułam, a właśnie dziś on mi się przypomniał. Z dobre 15 lat starszy, ubrany na czarno, siwiejący. Siedliśmy raz na przeciwko siebie do kawy, on bez cukru, ja z cukrem. Zwykła rozmowa o niczym ważnym.
A on na samym wstępie powiedział:
ty się tak onieśmielasz…a to jest takie urocze. A ja poczułam, że mogę być sobą. Siedzielismy tak sobie i czułam, że to jest takie normalne. To co zapamiętałam najbardziej, to spokój, jaki z niego emanował. Uświadomiłam sobie, że jeszcze tego u mężczyzny do wtedy nie widziałam i później też nie. Jakby całym sobą mówił:
możesz mi zaufać.
I tak. Dzisiaj dopiero mogę zaufać mężczyźnie. Bo ufam sobie. On był takim fleszem, który błysnął i zniknął, był zapowiedzią.
I poczułam tam na tej łące również…że On wtedy miał w sobie ucieleśnione to, co ja mam dopiero teraz, dziesięć lat później.
Tak sobie spacerowałam patrząc na świat, weszłam na przyuliczny chodnik, sznurek samochodów w korku, a z jednego z nich poprzez uchylone okno, na cały regulator …piosenka. Nie wiem jeszcze, co znaczy, to stary kawałek, potem sprawdzę. Na pewno jednak związana jest z tym, co poczułam na łące. Już od jakiegoś czasu czuję, nadchodzącą falę zmian…i to nie byle jakich…a takich po całości, po bandzie. Oczywiście…na lepsze.
Powiedziałam wczoraj do siebie, że dzisiaj będzie piękny, radosny dzień.
I oczywiście…Jest.
Miłość uzdrawia…miłość otwiera…poszerza.
🌙✨
Więc…chodźmy
Więc pójdźmy…razem, każdy w swoją stronę.
Więc idź do przodu…gdzie się cofnąłeś. I ja wracam tam, gdzie jeszcze nie byłam.
I każdy po swoje, to najcenniejsze i wymarzone…o którym marzy, aby się nie spełniło.
Dla Ciebie to, i dla mnie tamto.
I każdy czego pragnął, to ma. Wierzę w to. Czyż nie cudownie? Ależ tak!
Patrzę na Twoją twarz…rozumiem…tak.
I każde z nas…z sercem otwartym na cztery spusty i dodatkowo zabite gwoździami…po swoje…i dla siebie.
Po to ukochane, najcenniejsze, wyglądane, wymodlone sobą….
i każdego dnia…aby wreszcie
i nareszcie móc stracić…tak.
Patrzę na Twoją twarz…rozumiem…tak.
Nie obawiaj się, nie odbiorę Ci…Twoich marzeń i modlitw…tak. Składanych każdego dnia.
Niech Ci się spełnią Kochany,
o tak!
Bo Ty…bo ja.
Rozumiem…tak.
Patrzę tak…na Twoją twarz…
