Jestem za sobą…tak stęskniona.
Lubię tak…położyć się wygodnie na poduszce…i poczuć Siebie.
Po prostu…czuć oddech, położyć rękę na sercu, patrzeć na ptaki kołujące na niebie…zamknąć oczy…
i czuć…życie we mnie i wokół mnie…
Słyszeć szum wiatru wśród liści, wkurzać się, że tak figluje
z moimi włosami i sukienką…
albo wyjść na spacer przed siebie…zostawić wszystko i wszystkich… iść gdzie nogi i dusza niosą albo Julka wiezie…
Czuć świeżość powietrza
o poranku, zapach zmęczonej całodniowym upałem ziemi
albo jej westchnienie pełne ulgi po długo wyczekiwanym deszczu…
Po prostu…czuć wdzięczność, że żyję, mogę doświadczać, śmiać się i płakać, bawić i nudzić, rozmawiać i milczeć, kłócić się i godzić, tańczyć Życie, a czasem stać w kącie, szukać, a czasem być znaleziona…
Po prostu wdychać Życie do piersi…
i wiedzieć, że takie jakie jest…jest właściwe.
