Mężczyzna pełen jakości

(edit.27.12.2024)

Dziś ze sobą rano rozmawiałam.

Widzę…w ostatnim czasie, jak na dłoni, że Życie mówi mi: no dobra, Ania…sprawdzam. Sprawdzam, na ile, to co nosisz w sobie, w sercu i duszy jest Twoją prawdą, czy tym żyjesz? Przyglądałam się sobie…co jest bólem w miłości. Czy prawdą…prawdą jest…że miłość boli i przynosi cierpienie.

Poczułam, że to ze mną już nie współgra…że to jest…nieporozumienie…Wierzę i czuję…że miłość przynosi radość, spełnienie i zachwyt…

miłość płynąca z duszy…nigdy nie boli, bo dusza wie…

Dusza wie JAK kochać, wie od samego początku. Wystarczy sięgnąć do jej mądrości, do jej zasobów…jej jakości. 

O wymianę tych jakości między duszami mi chodzi. To jest miłość dla mnie. Wtedy, gdy już jest mniej ego. Gdy dwie dusze… 

w Pełni (lub choćby w połowie, bo rozwój trwa przecież aż do ostatniego tchnienia)…spotkają się…dzieją się cuda…widzą, że świat jest piękny, życie jest obfite w dobro, uśmiech, radość i spełnienie. Bo wymiana tych jakości, które oboje w sobie noszą, gdy już je w sobie mają…zdrowe…mądre…czyste…jest właśnie tą najgłębszą potrzebą na poziomie duszy, która powoduje, że wychodzę do drugiego człowieka. Jakości, które ma w sobie dusza, nie znikają za półtora roku, czy do trzech lat. Tak to widzę, a Życie…i tak powie mi: sprawdzam.

…Jest moją najgłębszą potrzebą…

Aby się podzielić i przyjmować…w przepływie…jakościami. Druga Dusza pokazuje mi, które jakości w sobie już rozwinęłam, a które jeszcze śpią. I to te uśpione we mnie, gdy zostaną obudzone, ale jeszcze nie dojrzały w pełni, w mojej duszy…mogą zaboleć. Bo wierzę, że po to spotykam inną Duszę, aby przede wszystkim dzielić się sobą i moim światem, ale również odkrywać nieznane przestrzenie we mnie. Czasem jest to przestrzeń zdrowa…i tylko nikt jej nie obudził, a czasem ukryta, żebym jej nie widziała, by nie zabolało.

Dawniej, Boże…wieki temu, szukałam zrozumienia życia i nas ludzi w literaturze, prozie, poezji. Wydawało mi się, że jest ktoś, kto wie. W pewnym czasie zrozumiałam, że oni…wielcy prozaicy i poeci…też nie wiedzą, że też szukają w sobie i świecie, potykając się o samych siebie i innych. 

Wyjątkiem dla mnie jest proza Prusa…on widział i rozumiał więcej. Czytając Lalkę, wciąż od nowa i od nowa, zawsze znajdę coś, czego poprzednim razem nie zrozumiałam…bo jeszcze na tę prawdę nie byłam wtedy gotowa.

I tu również widzę…w kochanym, cudownym…Stasiu (mojej miłości)…tę ogromną chęć podzielenia się i przyjęcia jakości…jakości duszy. I on… mimo wszystko…pozostał temu i sobie…wierny do końca. 

Kolejna część Lalki miała nosić tytuł Sława i chwała…więc wierzę, że Staś byłby tą duszą, która zrozumiałaby, że po prostu szukał jakości w kobiecie, w której tego nie było…Wielu też (dawniej i ja sama) wieszało psy na Izabeli. Jednak jej winą było jedynie to, że ona tych jakości w sobie po prostu jeszcze nie rozwinęła. Może i tak nie obdarowałaby nimi Stasia. Może nieodpowiedni czas…może nieodpowiednia Dusza…

Dusza Izabeli po prostu jeszcze nie była we wzroście…bo każdy ma swój czas…

i nie ma się o co obrażać, bądź wyrzucać niepotrzebne słowa…oceny…imperatywy. 

Wierzę, że Staś zrozumiałby, że to po prostu była nie ta kobieta…i że to nie oznacza…że takiej jak on pragnie i potrzebuje…nigdzie dla niego nie ma.

Wierzę, że Staś odnalazłby w sobie, tak jak ja, prawdę o tym, że czasem zasypiamy, szczególnie wtedy, gdy do innych ludzi przykładamy swoją miarę. Widzimy w nich jakości, które nosimy w sobie, bo inaczej nieświadomi ich istnienia nie potrafilibyśmy dostrzec ich w innych. I niestety śpiąc i śniąc swój sen, nie wiedzieć kiedy zostajemy użyci. Staś został użyty przez pustą lalkę, tak jak i my czasem zostajemy, bo ktoś kiedyś też doświadczył, czasem chodzi o to, aby wybić klin klinem, najczęściej dowartościować się, ubić interes, może poczuć ciepło, którego każdy z nas potrzebuje, a może zapomnieć na chwilę o byłej/byłym.

W otwartości serca o to łatwo, aby zostać użytym. Ale jak inaczej otworzyć się na przyjęcie miłości, gdy serce zamknięte? Trzeba zaryzykować. 

Dlaczego inni sobie pozwalają na użycie drugiego człowieka, skąd biorą w sobie na to odwagę, to dla mnie na zawsze zostanie tajemnicą. I niech tak będzie, dobrze mi z tym, że nie znajduję w sobie przestrzeni, aby takiej odwagi szukać, jestem świadoma, że nawet najgorsze moje rany i najsilniejsze potrzeby, nie usprawiedliwiłyby w mojej duszy użycia drugiego człowieka. Gardziłabym sama sobą. Rzygałabym dalej jak stała, musiałabym pozbyć się z domu wszystkich luster, inaczej spoglądając w nie, za każdym razem musiałabym splunąć sobie w twarz. Ewentualnie można siebie sprytnie zmanipulować, że to jej/jego wina. Naiwniak/naiwniaczka, jak hasa sobie z otwartym sercem, to ma.

Gdzie jesteś mój ty przepiękny, cudowny Stasiu, moja miłości, tak wiem, to może być niespełnione marzenie, więc pewnie do końca życia będę sama. To nic. Po co godzić się na mniej, niż pragnie dusza. 

Dziękuję więc…za tego uśmiechniętego Stasia. Moje serce pełne jest radości…gdy widzę…że się uśmiechasz…Stasiu. Kocham ❤️

Ja chcę masła…

No i „0 wydarzeń dzisiaj” pokazuje mi smartfon w okienku 😀. Ale wiadomości 3 są: od Briju (kup sobie ładną biżuterię, to jest to czego pragniesz, od razu poczujesz spełnienie), od dostawcy internetu (przerwa w dostawie usług, ale biegniemy szybko to naprawić, abyś (Boże broń!!!) nie zaczęła zaglądać do siebie, do środka, abyś mogła rozsiąść się na powrót w iluzoryczności zewnętrznego świata luster, gadających głów, pooglądała jak to inni mają lepiej, a ty to tak po zwykłemu, z tą swoją duszą i książkami (Boże broń!!!), tam przecież wszyscy tacy happy happy, radośni, piękni i spełnieni…i ostatnia od…Biedronki 😋. Ta to chociaż się przydała, bo przypomniałam sobie, aby kupić boczek do spaghetti (Italia achhh ta Italia, no już, już w tym roku się zobaczymy, abyś mogła zakochać się we mnie Italio, aby miłość była spełniona, bo odwzajemniona. A i może…zechcesz mnie zatrzymać…na zawsze…przy sobie…Italio 🇮🇹).

Hmm…no więc, czy powinnam się martwić? Czy coś ze mną nie tak? 

Umysł: ależ oczywiście, że powinnaś się martwić, wszak to świadczy o twoim życiu, nikt do Ciebie nie pisze, a tu trzeba mieć…i najlepiej kilku…to wiesz, to wtedy…to jesteś Kimś. 

Ja: ale to nudne, ja chcę takiego Kinga…no wiesz, co widzi, co nie ślepy…, no co widzi nie tylko ku..sem. 

Umysł: dupa tam! Marzycielka jedna, na jakim ty świecie żyjesz, Anka! Zresztą, oj tam oj tam, nie ważne jaki, nie ważne, że ślepy, ważne żeby był…no bo Anka! no jak to wygląda. Jakbyś jakaś kulawa była, no weź się ogarnij, tak chociaż na pokaz, dla ludzi, czaisz…żeby to wyglądało…jakoś tak…prawdziwie…?

Ja: Serce, czy wszystko ze mną ok?

Serce: TAK.

…Cóż, to luzik-arbuzik ♥️? 

Ale na pewno, moje serce?

Serce: TAK.

fot.internet

Dzisiaj stoję…dzisiaj stoję w przedpokoju…czekam…aby móc wejść…do komnaty mego Serca…Tak potrzebuję…tak muszę…aby poczuć Siebie…i to co dla Niego…dla tej Duszy, którą wybrałam…mam.

Ale dzisiaj…moje Serce mnie nie wpuszcza…dzisiaj…jak to Ono…jasno komunikuje mi…że z tymi programami, z tym chaosem tu nie wejdziesz…zapomnij…to tak…nie działa.

TAK…wiem…to rzeczywiście tak nie działa. Więc czekam pokornie…więc nie naciskam, nie wymuszam…nie wolno mi.

O jeszcze słyszę zza drzwi:

Pocałuj mnie w dupę, jak się ogarniesz, to spróbuj jeszcze raz…zapukaj…sie wtedy zobaczy…ewentualnie…bo co, chcesz mi wnieść cały ten shit do domu? Najpierw oddech, relaks i detoks…detoks z toksycznych myśli, Aneczko…

Ach cóż…mądre to moje Serce, wie, co robi.

Więc czekam nadal…w przedpokoju…na audiencję, a właściwie…żeby wrócić do domu…jak niegrzeczna córka z dyskoteki, gdzie całą noc grali techno umpa-umpa.

Tak lubię być w domu.
Jednak w domu…najlepiej.

fot. pinterest

Gdy tańczysz z Życiem

Weź ze swojej starej wersji Siebie to, co w niej najpiękniejsze…

Weź ze swojej starej tożsamości to, co zawsze było z Serca i Duszy Twojej…

Zabierz ze swojej starej wersji Siebie…

do tej nowej…

wszystkie te diamenty, które szlifowałeś pod ciśnieniem, 

te najpiękniejsze i ze szlifem brylantowym…te, które przetrwały…bo nic nie może ich zniszczyć, bo są Tobą, są twoją najprawdziwszą prawdą.

Reszty nawet nie żałuj, podziękuj, że Ci służyło, że było po to, aby wybrać lepiej, prawdziwiej, że prowadziło wyżej i dalej, do przodu…

że było jak schody wiodące 

w górę…czasem zwykłe, betonowe i brudne, a czasem te ruchome, które suną lekko 

i wiozą Cię prosto do celu…

na wyższe piętro.

Bo Życie to ciągła zmiana…to ciągła zmiana, która dzieje się 

w nas samych.

I myślę, że zawsze możemy być z siebie dumni, 

bo niezależnie od tego, 

czy droga wiodła prosto w górę, czy poruszaliśmy się mozolnie po spirali własnych wyborów, myśli, uczuć i stanów, to i tak liczy się efekt końcowy, bo tylko wzrost jest ważny, tylko bycie sobą autentycznym dla siebie i dla innych…tylko przejawianie własnych jakości…

dla siebie i dla innych

…się liczy.

My wiemy…ile razy w naszych wnętrzach przeszliśmy przez ogień, walczyliśmy ze smokiem naszych lęków, traum, niewiary i braku nadziei, ile razy topiliśmy się w szambie…choć na zewnątrz nikt tego nie widział

…i nie ma potrzeby, aby zobaczył, chyba że sam o to poprosi…aby lepiej zrozumieć, poczuć…Ciebie…albo poprzez Ciebie przyjrzeć się Sobie. 

Ja i tak zawsze powiem:

Było warto. Ku.wa, było warto jak cholera!

Gdy wywala ”szambko”

Życie i ta moja dusza…i znów zasnęłam. Przeglądam się i przeglądam…w lustrze mojej rzeczywistości.

Gdy spojrzę pod odpowiednim kątem…gdy nie zghostuję siebie, odkrywam i odkrywam kolejne warstwy cebuli do zdjęcia i zutylizowania…do wybrania inaczej…inaczej to znaczy nie z pozoru, to prawdziwie, to we własnym sercu. 

Gdy wyciszę gadający umysł, któremu przyglądam się z boku, falom napływających myśli…w zależności od tego jaki program pojawił się i włączył właśnie na dyskietce mojego człowieka…

Widzę…całą tę manipulację umysłu, programy, które włączają się, raz to jeden raz drugi, konflikt, który się rozgrywa w moim wnętrzu…

Pytam…skąd ten konflikt, skąd te sprzeczne myśli, które obserwuję? 

Ano stąd, że nie jestem w sercu. Serce WIE…ono nie potrzebuje niczego omawiać i zastanawiać się…

Serce WIE. 

Serce na wszystko ma tylko dwie odpowiedzi: TAK albo NIE. Po prostu. 

I już nawet doskonale wiem, kiedy jestem w sercu, a kiedy jedynie w nędznym umyśle z jego całym oprogramowaniem i bullshitem, który jest tylko zbiorem, bankiem pamięci zdarzeń-starych luster rzeczywistości…tego…kim byłam dawniej. 

Mam świadomość…że to nie Ja, to nie moja Istota, że to tylko stare lusterka, z których moja podświadomość zbudowała programy…

programy odrzucenia, nieobecności, braku, smutku, lęków przed zranieniem etc.

I włącza…guzik…

Włącza guzik, gdy…wyczuje zapach…zapach sytuacji, osób, uczuć…

I nie, już nie złoszczę się na nią, na moją podświadomość, która włącza guzik „danger attention!”. Bo ona TYLKO chce mnie chronić.

Uwalniam.

Po prostu uwalniam, bo mam świadomość, że moje zdarzenia z przeszłości były efektem tego, kim wtedy byłam, na co byłam otwarta. Aby pójść dalej i WYBRAĆ prawdziwie inaczej, nie mogę działać z programu…a muszę wybrać sercem. Muszę Ja-Świadomość trzymać STER, a nie podświadomość, która jest i po części ego i po części małym dziesięcioletnim dzieckiem…które nie dostało, nie otrzymało, nie było ukochane, może zawstydzone. 24-letnią kobietą, tą zdradzoną, zranioną, perfidnie oszukaną, której uczucia zostały zdeptane, a dusza zbrukana.

Ona TYLKO chce mnie chronić, bo nie jest Sercem…i nie rozumie…że nie ma przed czym się chronić, odpala program, bo tak się nauczyła. Nic więcej tam nie ma. Tam NIE MA żadnej prawdy, prawdy o życiu, o ludziach, i o mnie.

Ja prawdziwa…i ludzie prawdziwi są widziani, czuci, z przestrzeni serca…NIE umysłu. Bo w umyśle niczego nie ma, umysł NICZEGO nie wie. 

To Serce WIE…i mówi zawsze prosto: TAK albo NIE. Bez dodatków. Bo one są zbędne. 

I mam świadomość…że jeżeli się boję, czuję lęk, niepewność…to to jest na bank umysł, włączył się i odtwarza i działa program. Dlatego wiem, że nie mogę temu ufać, serce mówi:

attention!

na szczęście Ono również potrafi. I co piękniejsze…ono ma silniejszy SYGNAŁ. I większą moc. Wystarczy że mu zaufam. I znika lęk, znikają programy i projekcje przeszłości, mogę się rozluźnić w ufności…do Życia, do ludzi…bo UFAM 

SOBIE, czyli mojej Duszy.

Fot. Internet