Dzisiaj stoję…dzisiaj stoję w przedpokoju…czekam…aby móc wejść…do komnaty mego Serca…Tak potrzebuję…tak muszę…aby poczuć Siebie…i to co dla Niego…dla tej Duszy, którą wybrałam…mam.

Ale dzisiaj…moje Serce mnie nie wpuszcza…dzisiaj…jak to Ono…jasno komunikuje mi…że z tymi programami, z tym chaosem tu nie wejdziesz…zapomnij…to tak…nie działa.

TAK…wiem…to rzeczywiście tak nie działa. Więc czekam pokornie…więc nie naciskam, nie wymuszam…nie wolno mi.

O jeszcze słyszę zza drzwi:

Pocałuj mnie w dupę, jak się ogarniesz, to spróbuj jeszcze raz…zapukaj…sie wtedy zobaczy…ewentualnie…bo co, chcesz mi wnieść cały ten shit do domu? Najpierw oddech, relaks i detoks…detoks z toksycznych myśli, Aneczko…

Ach cóż…mądre to moje Serce, wie, co robi.

Więc czekam nadal…w przedpokoju…na audiencję, a właściwie…żeby wrócić do domu…jak niegrzeczna córka z dyskoteki, gdzie całą noc grali techno umpa-umpa.

Tak lubię być w domu.
Jednak w domu…najlepiej.

fot. pinterest

Gdy tańczysz z Życiem

Weź ze swojej starej wersji Siebie to, co w niej najpiękniejsze…

Weź ze swojej starej tożsamości to, co zawsze było z Serca i Duszy Twojej…

Zabierz ze swojej starej wersji Siebie…

do tej nowej…

wszystkie te diamenty, które szlifowałeś pod ciśnieniem, 

te najpiękniejsze i ze szlifem brylantowym…te, które przetrwały…bo nic nie może ich zniszczyć, bo są Tobą, są twoją najprawdziwszą prawdą.

Reszty nawet nie żałuj, podziękuj, że Ci służyło, że było po to, aby wybrać lepiej, prawdziwiej, że prowadziło wyżej i dalej, do przodu…

że było jak schody wiodące 

w górę…czasem zwykłe, betonowe i brudne, a czasem te ruchome, które suną lekko 

i wiozą Cię prosto do celu…

na wyższe piętro.

Bo Życie to ciągła zmiana…to ciągła zmiana, która dzieje się 

w nas samych.

I myślę, że zawsze możemy być z siebie dumni, 

bo niezależnie od tego, 

czy droga wiodła prosto w górę, czy poruszaliśmy się mozolnie po spirali własnych wyborów, myśli, uczuć i stanów, to i tak liczy się efekt końcowy, bo tylko wzrost jest ważny, tylko bycie sobą autentycznym dla siebie i dla innych…tylko przejawianie własnych jakości…

dla siebie i dla innych

…się liczy.

My wiemy…ile razy w naszych wnętrzach przeszliśmy przez ogień, walczyliśmy ze smokiem naszych lęków, traum, niewiary i braku nadziei, ile razy topiliśmy się w szambie…choć na zewnątrz nikt tego nie widział

…i nie ma potrzeby, aby zobaczył, chyba że sam o to poprosi…aby lepiej zrozumieć, poczuć…Ciebie…albo poprzez Ciebie przyjrzeć się Sobie. 

Ja i tak zawsze powiem:

Było warto. Ku.wa, było warto jak cholera!

Gdy wywala ”szambko”

Życie i ta moja dusza…i znów zasnęłam. Przeglądam się i przeglądam…w lustrze mojej rzeczywistości.

Gdy spojrzę pod odpowiednim kątem…gdy nie zghostuję siebie, odkrywam i odkrywam kolejne warstwy cebuli do zdjęcia i zutylizowania…do wybrania inaczej…inaczej to znaczy nie z pozoru, to prawdziwie, to we własnym sercu. 

Gdy wyciszę gadający umysł, któremu przyglądam się z boku, falom napływających myśli…w zależności od tego jaki program pojawił się i włączył właśnie na dyskietce mojego człowieka…

Widzę…całą tę manipulację umysłu, programy, które włączają się, raz to jeden raz drugi, konflikt, który się rozgrywa w moim wnętrzu…

Pytam…skąd ten konflikt, skąd te sprzeczne myśli, które obserwuję? 

Ano stąd, że nie jestem w sercu. Serce WIE…ono nie potrzebuje niczego omawiać i zastanawiać się…

Serce WIE. 

Serce na wszystko ma tylko dwie odpowiedzi: TAK albo NIE. Po prostu. 

I już nawet doskonale wiem, kiedy jestem w sercu, a kiedy jedynie w nędznym umyśle z jego całym oprogramowaniem i bullshitem, który jest tylko zbiorem, bankiem pamięci zdarzeń-starych luster rzeczywistości…tego…kim byłam dawniej. 

Mam świadomość…że to nie Ja, to nie moja Istota, że to tylko stare lusterka, z których moja podświadomość zbudowała programy…

programy odrzucenia, nieobecności, braku, smutku, lęków przed zranieniem etc.

I włącza…guzik…

Włącza guzik, gdy…wyczuje zapach…zapach sytuacji, osób, uczuć…

I nie, już nie złoszczę się na nią, na moją podświadomość, która włącza guzik „danger attention!”. Bo ona TYLKO chce mnie chronić.

Uwalniam.

Po prostu uwalniam, bo mam świadomość, że moje zdarzenia z przeszłości były efektem tego, kim wtedy byłam, na co byłam otwarta. Aby pójść dalej i WYBRAĆ prawdziwie inaczej, nie mogę działać z programu…a muszę wybrać sercem. Muszę Ja-Świadomość trzymać STER, a nie podświadomość, która jest i po części ego i po części małym dziesięcioletnim dzieckiem…które nie dostało, nie otrzymało, nie było ukochane, może zawstydzone. 24-letnią kobietą, tą zdradzoną, zranioną, perfidnie oszukaną, której uczucia zostały zdeptane, a dusza zbrukana.

Ona TYLKO chce mnie chronić, bo nie jest Sercem…i nie rozumie…że nie ma przed czym się chronić, odpala program, bo tak się nauczyła. Nic więcej tam nie ma. Tam NIE MA żadnej prawdy, prawdy o życiu, o ludziach, i o mnie.

Ja prawdziwa…i ludzie prawdziwi są widziani, czuci, z przestrzeni serca…NIE umysłu. Bo w umyśle niczego nie ma, umysł NICZEGO nie wie. 

To Serce WIE…i mówi zawsze prosto: TAK albo NIE. Bez dodatków. Bo one są zbędne. 

I mam świadomość…że jeżeli się boję, czuję lęk, niepewność…to to jest na bank umysł, włączył się i odtwarza i działa program. Dlatego wiem, że nie mogę temu ufać, serce mówi:

attention!

na szczęście Ono również potrafi. I co piękniejsze…ono ma silniejszy SYGNAŁ. I większą moc. Wystarczy że mu zaufam. I znika lęk, znikają programy i projekcje przeszłości, mogę się rozluźnić w ufności…do Życia, do ludzi…bo UFAM 

SOBIE, czyli mojej Duszy.

Fot. Internet

Być Miłością                                                

Po prostu kochać…być miłością…

Zdejmuję z mojej miłości całą presję…

Po prostu pozwalam jej być, istnieć i dzwonić dzwoneczkami…

Poczułam…jej piękno, które wyraża się tym, iż ona po prostu jest…a ja pozwalam jej być…przepływać…

Nawet wtedy…gdy czuję lęk, obawę czy strach…pozwolenie…na jej obecność, ciepło i ekspansję we mnie i wokół mnie…                                                                                                                       

budzi pełnię…

radości,

obfitości i Życia we mnie…

dla mnie i dla Innych Dusz…

Pozwalam, aby wszystko było takie,

jakie jest…i właśnie takie jest właściwe…

A Miłość…po prostu żyje we mnie…
I pojawia się wolność…a z nią kolejne jej pokłady.

Jest niczym nieograniczona.

Miłość…która jest Pełnią,
a nie brakiem, potrzebą czy żądaniem…

niczego nie wymusza…niczego nie potrzebuje,

na nic nie czeka…
po prostu istnieje, przejawia się i wyraża…

Wyraża się w swoim byciu tym…czym jest…

tym nieuchwytnym, niedającym się zdefiniować i ująć w ramy

Przepływem…

Miłość wyraża się poprzez swe istnienie…❤️

fot. Internet

O spełnieniu

Miało być o manifestacji, czyli jak dla mnie o PRAWDZIWYCH pragnieniach mojej Duszy, o spełnieniu.

Mam nadzieję, że uda mi się wyrazić, to co rozumiem, to co jest moją świadomością w tym temacie. Nie wiedziałam, że tak z biegiem lat, tak około dwudziestu, tak rozrósł się tzw. kontent o „manifestacji”, nie wiedziałam, bo mnie to nie interesowało, bo interesuje mnie moja dusza, moje najwyższe dobro, jak również dobro innych osób z którymi przychodzi mi żyć, współistnieć w moim wszechświecie, czyli mojej rzeczywistości.

W ogóle nie lubię tego słowa, bo to co jest obecne w sieci pod tą właśnie nazwą, jest jakąś techniką, jakąś zabawą dla ludzi, którzy zbłądzą niestety, nie mając podwaliny w postaci świadomości, a przede wszystkim czystych intencji, wobec siebie oraz wobec innych ludzi.

Nie może być niczym innym. Dlaczego? Bo brak jest tu Świadomości. Bo to też nie jest tak, że autorzy naprawdę wartościowych rzeczy się mylą albo chcą zwieść innych na manowce, choć są i tacy, czyli ci, którzy bez świadomości oraz z nie do końca czystymi intencjami publikują filmiki o technikach manifestacji, ponoć sprzedają to ludziom za duże pieniądze. Osobiście nie oglądałam. I ludzie bez tej również świadomości i bez znajomości własnych prawdziwych pragnień, chcą z braku. To się nie może dobrze skończyć.

Tak więc pozostanie techniką i ci ludzie, którzy tego używają rozczarują się.

Dlaczego? Bo manifestujemy cały czas. Zawsze stwarzaliśmy, nie możemy tego wyłączyć.

Nic nam się nie przydarzało, to zawsze byliśmy i jesteśmy my. Stwarzamy to, czym jesteśmy we własnym wnętrzu, w swojej istocie, jak sobie życzymy, jak życzymy innym. I jeżeli nie zmienię siebie, nie zmienię niczego.

I ważne, aby pamiętać, że jeżeli komuś źle życzę, to też tego doświadczę, bo to co życzę innym, to i życzę samej sobie. Teraz sama mogę wybrać, wolę życzyć dobrze, czy źle? Chcesz kogoś zmanipulować? Masz jak w banku, że też zostaniesz zmanipulowana. Podświadomość nie rozróżnia, nie wartościuje, więc jeżeli innej duszy życzę gówna, to też dostanę, bo podświadomość zrealizuje i dla mnie. Więc uważaj, czego życzysz, wybieraj świadomie 😊.

Manifestacja to WYBÓR, decyzja, świadomość tego kim jestem, i czego pragnę doświadczać. Tak, to nic innego, to takie proste, banalne wręcz, że Stwórca, tak to uprościł. Ale muszę być ze sobą szczera. Muszę być autentyczna, muszę znać siebie i moje intencje.

Jakie mam intencje pokazuje mi moja rzeczywistość, czyli doświadczenia, które do dzisiaj były moim udziałem. Bo materializują się (manifestują) moje PRAWDZIWE wybory. A wybieram każdego dnia. I każdego dnia mam szansę wybrać inaczej, jeżeli nie podoba mi się to, czego doświadczam. Mogę zdecydować inaczej. Ale też się tego trzymać codziennie, a lęki, niepewności uwalniać. Jak? Również wyborem, że to uwalniam, puszczam to, bo to tylko myśl, program (program tworzy się z uznania kiedyś czegoś za prawdziwe, z przyjęcia, że to moje, że to o mnie, etc.). Nie jestem programem, nie jestem moją traumą, nie jestem moją przeszłością.

„Jutro jest zawsze świeże i wolne od błędu”, jak mówiła Ania z Zielonego Wzgórza, tak, bo w każdym nowym Tu i Teraz mogę wybierać, a to właśnie zmaterializuję się w moim jutro, a nawet często natychmiastowo w moim dzisiaj.

W moim WYBORZE, są najważniejsze dwie kwestie:

nie mam prawa krzywdzić nikogo innego i nie mam prawa krzywdzić siebie.

I o tym ZAWSZE pamiętam. Jeżeli chcę czyjegoś męża, to czysta miłość najpewniej to zablokuje. Jeżeli nie będzie w tym prawdziwej miłości, tylko chcenie, bo on taki fajny, czemu ona ma go mieć, a nie ja? To nie jest miłość, to brak, to brak również świadomości, a przede wszystkim miłości. Może nawet i narobisz techniką, że to otrzymasz, ale na pewno stracisz, na pewno wyjdzie z tego tylko bałagan. Dlaczego? Bo to nie było z miłości, więc się nie utrzyma, rozsypie się, a ty zostaniesz z niczym. Po to, abyś poprzez cierpienie wreszcie zrozumiała, doszła do prawdy swojej duszy, do prawdziwych pragnień. Do prawdziwej miłości.

Jeżeli naprawdę kocham, to ta miłość po prostu jest. I po prostu pozwalam jej być (…).

fot. Internet